Pamiętaj, że efekt działania tabletek jest w pełni odwracalny, a płodność wraca do normy bardzo szybko po zakończeniu terapii. Już w trakcie pierwszego cyklu po odstawieniu tabletek antykoncepcyjnych możliwa jest prawidłowa owulacja, a w związku z tym i zajście w ciążę. Żeby mieć pewność, że owulujesz, możesz
Karmienie piersią jest niezwykłym doświadczeniem i może dawać wielką satysfakcję. Ale nawet najlepszą przygodę trzeba kiedyś zakończyć. Najlepiej tak, by obie strony (mama i dziecko) były na to gotowe. Dopóki dziecko ssie choćby raz dziennie, mama ma pokarm. Z karmienia piersią można więc wycofywać się stopniowo, systematycznie wzbogacając dietę malca o inne pokarmy. Takie odstawianie nie stanowi rewolucji ani w sposobie jedzenia, ani w emocjach obu stron. KIEDY PODJĄĆ DECYZJĘ? Każdy dzień karmienia jest dla małego dziecka ważny i bardzo cenny. Pokarm mamy jest równie wartościowy w pierwszych miesiącach karmienia, jak i w drugim., trzecim czy czwartym roku życia dziecka. Złoty standard to karmienie wyłącznie piersią przez pół roku, a potem karmienie na żądanie tak długo, jak mama i dziecko tego potrzebują. Ponieważ piersi to część ciała kobiety, ma ona pełne prawo powiedzieć w pewnym momencie: dość. Już nie chcę karmić. Nikt nie ma prawa zmuszać jej, żeby karmiła dłużej, niż tego chce. Przez zmuszanie rozumiem tu silną presję, ale też negatywne oceny, lekceważenie, podważanie jej kompetencji jako matki. Nikt nie ma też prawa powiedzieć: przestań już karmić, bo to nie wypada/bo skrzywisz psychikę dziecka/bo twój pokarm nie jest już dla niego cenny. To nieprawda. Mleko krowie nie jest dla dziecka lepsze od mleka matki. Mleko modyfikowane jest tylko dostosowanym do potrzeb małego dziecka ZAMIENNIKIEM mleka matki. Jak długo karmiłyby kobiety, gdyby kultura i technologia nie skłaniałyby ich do odstawienia od piersi? Prawdopodobnie 2-3 lata. Samice szympansów, w wielu kwestiach tak do ludzi podobnych, karmią swoje młode do 4 lat. Mają ten komfort, że mogą się poddać naturalnej potrzebie, nie muszą słuchać niczyich komentarzy i dobrych rad. JAK STWIERDZIĆ, ŻE TO JUŻ? Sama karmiłam piersią dwoje dzieci. Jedną córkę 6 tygodni. Jak dla mnie - za krótko. Nie miałam wsparcia, miałam za to duże problemy. Nie poradziłam sobie z nimi. I z presją otoczenia, by "przestać się męczyć i dać butelkę". W końcu dałam dziecku tę butelkę, ale poczucie straty nie opuszczało mnie przez równo 10 lat. Do czasu, gdy mądra specjalistka wyjaśniła mi przyczyny kłopotów, porozmawiała ze mną i zdjęła mi z barków ciężar poczucia winy. Drugą córkę karmiłam 20 miesięcy i wspominam ten okres jako wspaniały czas bliskości, zrozumienia, tworzenia więzi. Po drodze kilka razy zastanawiałam się, jak długo mam karmić. I postanowiłam zaufać intuicji. Któregoś dnia poczułam, że to już, że wystarczy. Byłam tego pewna i łatwo mi było konsekwentnie wprowadzać zmianę w życie. Myślę, że to jest ważne - być gotową. Czasem jednak decyzję trzeba podjąć, ponieważ jest ku temu inna przyczyna. Na przykład mama jest w ciąży i ginekolog orzeka, że akurat w tym przypadku karmienie starszego dziecka mogłoby zagrozić młodszemu, nienarodzonemu. Można karmić w ciąży, ale nie wtedy, gdy jest ona zagrożona. Czasem mama musi przejść poważne leczenie (wiele leków można bezpiecznie brać podczas karmienia, ale nie wszystkie). Życie różnie się toczy i zdarza się, że decyzja o odstawieniu od piersi bywa dla kobiety potrzebnym rozwiązaniem, choćby w sferze emocji. Jeśli tak właśnie jest, jeśli odstawienie jest konieczne, a mama jest do niego przekonana, jest OK. ZUZANNA PIÓRKOWSKA, MAMA JULKA: Tak, jak trudne są początki karmienia, tak trudne było dla mnie odstawianie dziecka od piersi. Karmiłam synka 8 miesięcy, dłużej niż planowałam. Nigdy nie byłam zwolenniczką długiego karmienia piersią. Chodzące dziecko, które samo "dostawia się" do piersi, jest dla mnie dziwnym widokiem. Chciałam karmić pół roku. Lekarka namówiła mnie jednak, żebym karmiła jeszcze przez okres wakacji. Po 5. miesiącu zaczęłam podawać synkowi pierwsze dania w słoiczkach. Najpierw po łyżeczce. Była to bardziej zabawa niż jedzenie. Gdy Julek skończył pół roku wprowadziłam do jego diety mleko modyfikowane. Pierwsza butelka spotkała się z ogromnym płaczem. Bałam się, że syn nie zechce się "przestawić", ale jakoś poszło. Początkowo dostawał sztuczne mleko tylko raz dziennie. Z czasem Julek zaczął jeść coraz więcej rzeczy. Nadal jednak chętnie ssał pierś. We wrześniu wprowadziłam zasadę, że karmię piersią w nocy i raz w ciągu dnia. Choć syn początkowo marudził, byłam stanowcza. Po trzech tygodniach całkiem przestałam karmić go piersią. Moje piersi przeszły okres odstawienia bez problemu. Najpierw ilość pokarmu dostosowywała się do potrzeb syna. Potem, gdy karmiłam już tylko raz dziennie i piersi były obrzmiałe i przepełnione, odciągałam nadmiar mleka laktatorem. Ale tylko nadmiar, starałam się nie opróżniać piersi do końca. Dzięki temu pokarm stopniowo zanikał, a ja uniknęłam stanów zapalnych. Teraz syn "zapomniał" już o piersi. Gdy jest marudny, dostaje smoczek, a mieszankę polubił. Najgorsze jest oczywiście nocne przygotowywanie butelki, bo nie ukrywajmy - karmienie naturalne w tym przypadku to duża wygoda. Teraz za to mogę spokojnie podzielić się obowiązkami, a przede wszystkim tatuś może nakarmić syna w nocy. IZABELA REGÓLSKA, MAMA MICHALINY I NATALII: Z góry założyłam, że córkę będę karmić piersią przez rok. Kiedy skończyła pół roku, za radą pediatry zaczęłam rozszerzać jej dietę, powoli zastępując posiłki mleczne, bezmlecznymi. Zaczęłam od drugiego śniadania. To były nasze pierwsze marchewki i jabłka. Potem zastąpiłam podwieczorek, a następnie obiad. Na koniec zostawiłam śniadanie i kolację. Ponieważ do 9. miesiąca życia córka jadła też w nocy, skupiłam się na zastąpieniu nocnego posiłku wodą. Jednocześnie zaczęłam podawać małej bardziej syte kolacje. Najczęściej była to kaszka dla niemowląt, uzupełniana piersią przed snem. Gdy udało mi się przestać karmić w nocy, zaczęłam zastępować kaszką poranne mleko z piersi. Wbrew pozorom to nie wieczorny posiłek był dla mnie najtrudniejszy do zastąpienia, a właśnie poranny. Uwielbiałam momenty, gdy po wstaniu leżałyśmy z córką jeszcze chwilę przytulone, a po karmieniu przysypiałyśmy na kolejne dwie godziny. Trzy tygodnie przed pierwszymi urodzinami córka sama zrezygnowała z wieczornych karmień. Byłam w szoku. Odstawianie dziecka od piersi miało być trudne, a tu taka niespodzianka! Z jednej strony byłam szczęśliwa, że to decyzja córki, z drugiej było mi najnormalniej w świecie smutno. Wiedziałam, że coś się skończyło bezpowrotnie. Jakiś czas później pogodziłam się z tą myślą i z perspektywy czasu wiem, że takie "odstawienie" od piersi było najlepsze z możliwych. Mocniej przeżyłam rezygnację z karmienia piersią drugiej córki, gdyż nastąpiło to przed jej 3. miesiącem życia. Powodem były moje problemy zdrowotne i przymus przyjmowania leków, przy których nie mogłam już córki karmić. Ponieważ wiedziałam wcześniej, że to nastąpi, od początku przyzwyczajałam Natalię do picia z butelki. Dzięki temu karmienie piersią stopniowo zamieniałam mlekiem modyfikowanym. Płakałam wieczorami z tego powodu przez cały miesiąc. Do dziś wzbudza to we mnie dyskomfort psychiczny. Jednak wiem, że długie karmienie piersią nie zastąpi moim dzieciom matki. Muszę być dla nich zdrowa i silna. ANETA GROCHAL, MAMA MARTYNY I WIKTORA: Martynkę, moją kochaną dziewczynkę, karmiłam piersią przez 11 miesięcy. Ten cudowny czas przerwała nam niespodzianka w postaci dwóch kresek na teście ciążowym. Pierwsze, o czym od razu pomyślałam: co z karmieniem piersią, czy będzie to nadal możliwe? Podczas wizyty u lekarza dowiedziałam się, że nie dość, że nie mogę dalej karmić małej, to muszę ją odstawić natychmiast. Wracałam do domu, a w głowie huczało mi od myśli, jak uchronić córeczkę przed stresem związanym z odstawieniem od piersi. Czy w ogóle jest to możliwe? Pomyślałam sobie, że jedyne, co mogę zrobić, to się uśmiechać i nie bać. Po powrocie do domu przytuliłam Martynkę, uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam, że przyszedł czas na poznanie nowego smaku mleczka. Zadziałało! Martynka wypiła całą butelkę mleka modyfikowanego! Potem zresztą okazało się, że bardzo jego smak polubiła. Z nocnymi karmieniami było już gorzej. Tu niezastąpiony okazał się mąż, który cierpliwie wstawał do córeczki, gdy budziła się i domagała piersi, przytulał ją, kołysał, a gdy się wyciszyła, odkładał do łóżeczka. Jeszcze około miesiąca Martynka szukała piersi w ciągu dnia. Podchodziła, pokazywała paluszkiem na pierś, ale nie płakała, nie krzyczała. W takich chwilach po prostu proponowałam jej zabawę. Byłyśmy blisko, było nam miło, nie było tylko ssania. Synek okazał się dla mamy łaskawszy. Po prostu sam przestał ssać pierś. Po powrocie z wakacji pewnego dnia rano, gdy przystawiłam go do piersi, popatrzył na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiał, co robię. Pomyślałam, że to jednorazowa sytuacja, ale nie, po prostu już nie chciał mleczka mamy - poznał nowe smaki. Oczywiście wzbogaciłam jego dietę mlekiem modyfikowanym. Teraz to ja, w przeciwieństwie do sytuacji z córeczką, czułam się zagubiona. Zupełnie nie byłam na taką sytuację przygotowana. Było mi żal, że znowu tak szybko kończy się karmienie - przy synku również trwało tylko 11 miesięcy. Jednocześnie w duchu dziękowałam mu, że podjął tę decyzję za mnie. Najważniejsze jest ufać sobie i swojemu dziecku, dziecko wszystko wyczuwa i reaguje tak, jak my. Dlatego nie można pokazać, że to, co się dzieje, jest dla nas trudne, bo będzie też takie dla dziecka. ANNA KUNIKOWSKA, MAMA MAI I TYMONA: Wiedziałam, że będę chciała karmić piersią rok. Z dnia na dzień coraz rzadziej przystawiałam córkę do piersi. Na koniec zostały nam już tylko wieczorne kamienia. Mała przesypiała całe noce, nie było więc dylematu, co jej podać, gdy się obudzi i będzie płakać. W dzień w pewnym momencie już nie czułam potrzeby, żeby ją dalej przystawiać. Córka nawet już sama nie chciała ssać i można powiedzieć, że nie zauważyła, kiedy karmienie piersią się skończyło. Miesiąc po tym, jak odstawiłam córkę, zaszłam w drugą ciążę. Gdy urodziłam syna, karmienie było z jednej strony łatwiejsze - wiedziałam już, jak to jest, jak go przystawiać. Ale musiałam zajmować się jeszcze córeczką. Synek miał duży apetyt i bardzo ładnie przybierał na wadze. Za to ja mocno schudłam. Byłam wiecznie zmęczona i osłabiona. W końcu zaczęłam dokarmiać syna mlekiem modyfikowanym. Miałam coraz mniej pokarmu, a mały coraz mniej chętnie ssał pierś. W końcu całkiem go odstawiłam. Z perspektywy swoich doświadczeń myślę, że dziecko musi być samo gotowe, żeby zrezygnować ze ssania piersi. Wtedy odstawianie nie jest trudne.
210 views, 7 likes, 4 loves, 2 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Aloes Forever biznes na zawsze: Co ostatnio zrobiłaś/eś dla swego zdrowia i
Temat bliski wszystkim Dzisiaj zdecydowałam się na napisanie artykułu dość nietypowego, bo jeszcze nic w tej tematyce na blogu się nie pojawiło. Jednakże wiedząc, jak ważna dla rozwoju dziecka jest dieta czasem zdarzało mi się wrzucać nasze jedzeniowe chwile na Instagram, gdzie publikuję różności podobnie jak inni. To tam pierwszy raz dostałam sugestię, żeby napisać o tym, co jemy. I takie sugestie od czasu do czasu się cały czas pojawiają, bo w końcu propaguję wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka, jak zresztą sugeruje nazwa mojego fanpage na Facebooku. Nie wiem, czy bym podjęła się tego tematu, gdyby nie te sugestie. Myślę, że długo bym na to nie wpadła, że to może was zainteresować, chociaż przyznam posty żywieniowe mają niesamowicie duży zasięg. Sama się teraz sobie dziwię, czemu do tej pory o tym nie napisałam, bo faktem jest jedzenie to temat wszystkim bliski, a poza tym zdaję sobie sprawę, że moja, a odkąd pojawiła się Maja, nasza dieta odstaje od tego, czym żyją wszyscy inni w moim otoczeniu. Świadczy o tym chociażby fakt, że zdarza się, że w pracy zarówno inni nauczyciele jak i czasem sami uczniowie zaglądają mi do tego, co jem. Nie sposób pisać o tym, co je moja córeczka w zupełnym oderwaniu ode mnie, więc zacznę od tego, jak doszłam do naszego obecnego schematu żywieniowego. Ja i moje jedzenie, czyli jak doszłam do tego co jest teraz Chcecie szczyptę tego jaka jestem? Przede wszystkim jestem zwariowana na punkcie tzw. “zdrowej miski.” Przed ciążą miałam obsesję, żeby trochę schudnąć i to najlepiej tylko z bioder i ud, żeby góry ciała i twarzy nie ruszyło, a potem żeby to utrzymać, co było przez długi czas niemożliwe, ale w końcu mi się udało. Po ciąży, żeby schudnąć, naprawić rozstęp mięśnia brzucha i potem, żeby nigdy nie przytyć. Nigdy nie byłam słodyczomaniakiem i nigdy nie miałam nadwagi, ale mam choróbsko o fajnie brzmiącej dla mnie nazwie Hashimoto i nieszczęsną figurę gruszki. O tym ostatnim w sumie mogę powiedzieć, że to miałam. Zawsze starałam się jeść zdrowo, ale za mało. Potrafiłam pół dnia przeżyć na 4 jabłkach. W Internecie są informacje, że Hashimotki tyją nawet powietrzem, więc wolałam zapobiegać. Wagę kontrolowałam regularnie co tydzień i każde odstępstwo w górę było traktowane ograniczeniem jedzenia. Nigdy nie wracałam do punktu wyjścia, więc w sumie z roku na rok tego jedzenia było coraz mniej. Nie odczuwałam głodu, więc nie widziałam potrzeby jeść więcej. Głodna byłam jedynie rano i wtedy wchodziła ogromna ilość kaszy gryczanej, jaglanej, czy innej z mlekiem. To nie przeszkadzało mi jednak na miesiąc zjeść pizzy z koleżankami,czy spróbować jakiegoś kolorowego drinka. W tym czasie miałam aktywność fizyczną codziennie i w dodatku codziennie coś innego: bieganie, rolki, taniec brzucha, taniec towarzyski, yoga Ashtanga (początki), Callanetics, skakanka i pewnie by się jeszcze coś znalazło. W końcu na niewielkiej ilości kalorii miałam całkiem niezłą ilość ćwiczeń fizycznych. Niemniej jednak pasowało jednak ciąć dalej. W ciągu kilku lat pomimo starań i tak przytyłam 5 kg. Niby nic, ale dla mnie to było traumatyczne doświadczenie, że pomimo starań i pomimo takiej aktywności fizycznej coś idzie nie w tą stronę co powinno. Wtedy trafiłam na forum kulturystyczne, o którym mogę powiedzieć, że zmieniło moje życie i dieta tam propagowana stoi u podstaw tego, co jest u nas teraz. Dodatkowo rozpoczęłam trening prawdziwie siłowy pomimo obaw, że moje uda staną się jak uda Pudziana. Nie jakieś tam hantelki i maszyny, ale wolne ciężary, ćwiczenia jak dla facetów, czyli wyciskanie na klatę, przysiady ze sztangą, martwy ciąg i takie tam. Po różnych perypetiach oraz okresach ogromnego wycisku, po których efekt utrzymywał się zaledwie przez tydzień, doszłam do tego, że wystarczą 3 treningi w tygodniu i nic się nie dzieje jak sobie zrobię np. 2 miesiące przerwy. Wiem że odpowiednia dieta to ponad połowa sukcesu, a o tej diecie za chwilę. Tutaj napiszę tylko, że wcześniej pomimo, że moja była względnie zdrowa to miałam złe proporcje składników i zdecydowanie zbyt małą kaloryczność, co spowalniało jeszcze pracę tarczycy. Od rozpoczęcia treningu siłowego i zmiany proporcji składników w posiłkach przez kilka lat liczyłam każdy gram jedzenia i pilnowałam, żeby posiłki wyglądały według określonego schematu oraz żeby jeść wystarczająco dużo. Efekty były fajne, ale przesadziłam nieco z kombinowaniem i z treningami, co było bardzo stresujące dla mojego organizmu. Na szczęście trafiłam na świetną instruktorkę, która też jest psychologiem. Prowadziła mnie online i sprawiła, że spojrzałam na tzw. trzymanie “czystej miski” nieco inaczej i miałam treningi nieco mniej stresujące dla organizmu. Po szkoleniu z Bożeną Bejnar-Sławow, bo też o odżywianiu było, zresztą było dosłownie o wszystkim ważnym dla rozwoju dziecka, doszły małe modyfikacje, ale o nich za chwilę. Jeszcze przed ciążą udało mi się treningiem i odpowiednią dietą zmienić moją figurę w kierunku klepsydry. Waga poszła w górę, ale wymiary centymetrowe w dół i ogólnie byłam całkiem zadowolona. Po ciąży przez chwilę walka z brzuchem, ale pomógł dobry fizjoterapeuta i teraz, możliwe, że dzięki temu, że wciąż karmię Maję cały czas ważę ok. 2,5 kg mniej niż przed ciążą pomimo tego, że zupełnie zrezygnowałam z reżimu liczenia kalorii i ważenia wszystkiego. Treningi na siłowni nadal są częścią mojego życia, bo to też dzięki nim wyglądam lepiej niż przed ciążą. Ostatnio zdziwił mnie niespodziewany spadek wagi o 0,5 kg pomimo tego, że ważyłam się z obawą, że pewnie przytyłam po tym, jak miałam ochotę i zjadłam ok. 0,5 kg migdałów i mnóstwo suszonych owoców. Nadal gdzieś mi w głowie siedzi, że to co jest teraz to przy Hashimoto niemożliwe i pilnuję się, żeby wychwycić, kiedy dobre czasy się skończą. Dieta wyssana z mlekiem matki, czyli podstawy diety karmiącej mamy oraz dziecka w naszym wydaniu Zanim przejdę do opisywania naszych zwyczajów żywieniowych napiszę, że wcale nie uważam, że to jak jemy z moim maluszkiem jest najlepsze pod słońcem i że pozjadałam wszystkie rozumy w tym temacie. To jest po prostu coś co u nas działa. Ja dzięki tej diecie pozbyłam się alergii i nie mam wydętego brzucha codziennie wieczorem, co zdarzało się wcześniej. Maja też żadnych problemów nie ma, ale ona w sumie ma dodatkowe wsparcie w postaci mleka mamy. Jest tyle teorii żywieniowych na świecie i tyle różnych diet, że wiele osób mogłoby się ze mną spierać i wytykać mi błędy. Dzielę się naszą “miską” tylko dlatego, że wiem, że jesteście tego ciekawi. Nikogo do naszego sposobu żywienia przekonywać nie zamierzam. Zresztą nie radzę na takie żywienie przechodzić z dnia na dzień jak ktoś ma zupełnie inną dietę. Moja koleżanka jedząca dość często słodkie ciasta i różności niezwiązane ze zdrowym odżywianiem z dnia na dzień postanowiła jeść w 100% jak ja i …. obecnie cierpi na zespół drażliwego jelita i niektórych rzeczy po prostu nie może jeść, a na lekach jest do dzisiaj. Zanim to odkryła, przez ponad miesiąc męczyła się z ogromnym bólem brzucha chodząc od lekarza do lekarza. Podejrzewam, że taka ilość np. kasz, jaką nagle wprowadziła do żołądka nie przyzwyczajonego do takich produktów była dla niej niemalże zabójcza. Niemniej jednak o ile przed zmianą diety, może nie taką drastyczną, ale jednak zmianą, codziennie miałam brzuch idealnie płaski rano, a jak balonik wieczorem, teraz nic z tych rzeczy nie ma miejsca. Dla nas jest idealna, ale jestem oczywiście otwarta na sugestie, jak można nasz model odżywiania ulepszyć. Dość poważna modyfikacja miała miejsce kilka miesięcy temu. Natomiast podstawy zawsze pozostaną takie same, bo to jest to na czym czuję się i wyglądam dobrze i to jest coś, co służy mojej córeczce. Podstawowe założenia, których się trzymam: – w każdym posiłku powinny wystąpić źródła białka, węglowodanów i odrobina tłuszczu = początkowy zonk jak to ogarnąć; teraz gdy nie muszę trzymać reżimu dietetycznego często sobie pozwalam na odstępstwa w tym zakresie na rzecz węglowodanów (oczywiście zdrowych), co w sumie jest dobre dla mojej tarczycy. Jakby kogoś zainteresował ten sugerowany skład każdego posiłku to napiszę, że na forum, o którym wspominałam dziewczyny o figurze przeciwnej do mojej dostawały odwrotność, czyli więcej tłuszczu niż węglowodanów. Podejrzewam, że jeśli chodzi o ilość trzeba jakoś eksperymentalnie do tego dojść. – całkowicie unikamy cukru (tego brązowego, kokosowego, fruktozy i innych też), produktów solonych (natomiast normalnie używam sól w kuchni- u nas akurat himalajska) oraz białego pieczywa i ogólnie mąki pszennej = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie,jak ktoś kupi – unikamy chemii i gotowych produktów na ile się da = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie, jak ktoś kupi – staramy się aby nasze produkty były jak najmniej przetworzone = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie, jak ktoś kupi – staramy się jeść jak najwięcej warzyw, zwłaszcza tych zielonych oraz owoców. Gdybym znowu musiała coś zacząć ważyć i liczyć to owoce też bym ograniczała do określonego limitu fruktozy, ale tylko sobie, bo intuicyjnie zakładam, że dziecko raczej nie zje więcej zdrowych rzeczy niż mu potrzeba, a poza tym na pewno potrzebuje więcej węglowodanów niż ja. Jakby ktoś był ciekawy to na diecie odchudzającej bananów można zjeść więcej niż jabłek, a najwięcej bo nawet 1 kg można zjeść jagód np. truskawek, czy borówek leśnych. Proste? Pewnie dla większości nie. Ja pamiętam jeszcze jak kilka lat temu przeżywałam prawdziwą konsternację, bo wydawało mi się nie do ogarnięcia to, w czym są węglowodany, a gdzie najwięcej białka. Ze względu na Hashimoto dostałam też zalecenie zupełnego odstawienia produktów zawierających gluten oraz nabiału na jakiś czas. Teraz po reakcji mojego organizmu wiem, że mogę jeść np. chleb żytni, ale wszelkie pszenne rzeczy lepiej wykluczyć. Dzięki pół roku bez glutenu i wykluczeniu pszenicy zniknęła moja alergia na pyłki roślin, która mnie co roku męczyła katarem i zapaleniem spojówek. Pomimo tego, że warzywa tzw. krzyżowe, czyli w sumie te najzdrowsze są odradzane przy mojej, a możliwe, że naszej chorobie, bo ponoć jest dziedziczna w linii żeńskiej, jemy brokuły, czy brukselkę jak tylko nam przyjdzie ochota. Nie zauważyłam żadnych negatywnych skutków na sobie. Hashimoto ponoć przenosi się z matki na córkę, więc prawdopodobnie Maja też będzie miała albo już ma, ale zobaczymy jeszcze. Czym karmić dziecko? Pamiętając o zasadach, które wymieniłam wyżej staram się tak każdy posiłek skomponować, abyśmy miały w nim źródło białka, węglowodanów oraz tłuszcze. Oczywiście wszystko oparte na zdrowych produktach. Nasze źródła węglowodanów: ryż (brązowy oraz dziki), chleb żytni, kasze (gryczana, jaglana, quinoa, czyli komosa ryżowa), płatki i otręby owsiane, strączki (soczewica, ciecierzyca, fasola,groch, bób, makaron ze strączków), mleko (owsiane, migdałowe, ryżowe, kokosowe, a w przypadku Mai dodatkowo mleko mamy), kakao naturalne, świeże warzywa niezielone (marchewka, burak), świeże i zwłaszcza zimą suszone niesiarkowane owoce. W przypadku dwóch ostatnich, jeśli jest tylko możliwość to bio, chociaż mąż protestuje jak zobaczy. Pijemy też często wodę kokosową, ale ostatnio znajoma Kolumbijka powiedziała mi, że niestety nie przypomina ona w smaku tego, co ona zna z dzieciństwa. Podejrzewam, że chodzi o to, że jest sterylizowana, chociaż niby 100%. W takiej sytuacji chyba z niej zrezygnujemy, bo z tego co czytałam niestety jest bezwartościowa. Jakby ktoś gdzieś znalazł taką naprawdę naturalną będę wdzięczna za informacje. Nasze źródła białka: jaja od kur z wolnego wybiegu lub bio, mięso (oprócz kurczaka, bo najbardziej ponoć faszerowany chemią), ryby (przede wszystkim dziki łosoś z Alaski, bardzo rzadko wędzony dziki łosoś z Alaski), strączki jak wyżej. Co do mięsa to przed amatorską kulturystyką szłam w kierunku wegeterianizmu, ale potem z uwagi na potrzebę białka jadłam ogromne ilości, ale teraz właśnie stawiam na dzikiego łososia i mięso jako takie jem o wiele rzadziej. Pewnie pojawiałoby się częściej, gdybym znalazła jakieś dobre źródło. Dzisiaj czeka na mnie gulasz z dzika, bo takie niespotykane mięso udało mi się ostatnio kupić. Takie rzeczy kosztują- wiadomo, ale wolę jeść mniej, ale zdrowo. Generalnie skłaniam się coraz bardziej w kierunku diety wegetariańskiej, czy wegańskiej, ale z ryb i jajek chyba nie zrezygnuję nigdy. Nasze źródła tłuszczy: orzechy (brazylijskie, pekan, migdały, włoskie, nerkowca), nasiona chia, oliwa z oliwek, olej z pestek dyni, olej kokosowy, sezam, ryby jak wyżej, jajka jak wyżej, masło. Dodatkowo jemy ile się da warzyw zielonych, o których w czasach, gdy rozpoczynałam trening siłowy dowiedziałam się, że ich nie liczymy w ogóle tak jakby nie miały kalorii i można ich jeść ile wlezie nawet na mocno ograniczonej diecie. Podobnie traktujemy też kalafiora, chociaż zielony nie jest. Jak widać na wideo Maja zajada się brukselką podczas gdy ja już nieco kaleczę włoski. Czasem jak nie ma ochoty sama jeść to udaję, że to skaczące piłeczki i jej po jednej wskakują do buzi. Nabiał w diecie dziecka Do niedawna jeszcze w naszej diecie był nabiał w postaci mleka od wiejskiej krowy oraz serów (zwłaszcza ser biały). Przyznam się bez bicia, że Maja od 8 miesiąca życia zanim zaczęła na dobre jeść cokolwiek piła już codziennie kakao, pomimo to, że gdzieś wyczytałam, że dopiero po ukończeniu przez dziecko roku można podać. Ja generalnie często nie stosuję się do zaleceń tylko działam intuicyjnie, po swojemu. Naprawdę musi mnie coś bardzo przekonać, żebym zmieniła swoje podejście zupełnie. Co do mleka i ogólnie nabiału nie zauważyłam jakichś negatywnych skutków, a o ile z jedzeniem zawsze były problemy tj. nie bardzo chciała cokolwiek jeść poza mlekiem mamy to kakao uwielbiała, więc podawałam. Jednak to właśnie nabiał był tym, co miałam odstawić na początku mojej przygody z kulturystyką, żeby przetestować, czy mi nie szkodzi. Doszłam jednak do wniosku, że mi to nie szkodzi. Niemniej jednak po jednym z wywiadów z Bożeną Bejnar-Sławow zaczęłam go ograniczać, przy czym Maja nadal dostawała mleko do płatków owsianych, czy z kakao. Jeden z wywiadów znajdziecie na blogu (link jak zwykle pod artykułem) drugi jeszcze na fanpage. Po listopadowym szkoleniu z Bożeną i lekturze książki “Mleko cichy morderca” odstawiłam nabiał zupełnie i sporadycznie zdarzyło się kilka razy, że skusiłam się na ser biały, czy żółty. Od tej pory szukam innych źródeł wapnia i okazuje się, że jest ich dość sporo. Staram się chociażby codziennie Mai dawać figi, nasiona chia, czy sezam (ostatnio wyczytałam, że najlepiej nieoczyszczony). Niestety tutaj też muszę toczyć walkę z niektórymi osobnikami w moim otoczeniu, dla których dziecko nie może nie pić mleka. Mnie przekonuje jednak chociażby to, że w mojej rodzinie wszyscy piją mleko i wszystkie kobiety cierpią na osteoporozę. Podobno mnie to też nie ominie. Zobaczymy. Póki co jestem pozytywnie nastawiona: ponoć po zakończeniu długiego karmienia piersią kości się wzmacniają i są w lepszej kondycji niż przed karmieniem, a z drugiej strony świadomie dostarczam wapń z różnych źródeł poza nabiałem. Z nabiału niekoniecznie dobrze się wchłania. Zupełnie bez nabiału, poza sporadycznym spróbowaniem białego, czy żółtego sera jesteśmy już drugi miesiąc i nie wiem, czy to przez to, czy nałożyły się na to inne czynniki ale zauważyłam, że w tym okresie Mai znacznie i to naprawdę znacznie zwiększył się apetyt. Praktycznie cały czas coś je. Wcześniej została w rodzinie okrzyknięta niejadkiem. A ja bez powodu nieco schudłam, co przy Hashimoto raczej jest ciężko osiągnąć nawet przy reżimie dietetycznym, a mi do tego obecnie daleko, bo jest zdrowo, ale na ilość nie zwracam uwagi póki nie muszę. Przykładowe posiłki dla dziecka i dla mamy Przyznam się, że rzadko gotuję w pełnym tego słowa znaczeniu. Ma być zdrowo i szybko. Na śniadanie najczęściej jemy płatki owsiane górskie po prostu zalane wrzątkiem i niedługo potem odcedzone (czasem wymiennie np. z kaszą jaglaną, czy komosą ryżową) z nasionami chia, sezamem i mlekiem owsianym lub migdałowym (do tego drugiego miksuję daktyla) oraz jajecznicę na oleju kokosowym lub jajko na miękko (płatki owsiane/ kasza: węglowodany, jajecznica: białko i tłuszcz). Czasem jemy czyste płatki bez dodatków. Pamiętam jak wzięłam Maję do pracy na dyżur w Sylwestra, bo musiałam jechać chociaż dzieci nie było i tam jej dałam śniadanie. Wzbudziłam dość poważne zdziwienie wszystkich obecnych tym, że po prostu zalałam płatki wodą, a potem podałam Mai i ona to jadła. Dla niektórych nie do pomyślenia i pewnie bardziej do przyjęcia są czekoladowe Nestle z mlekiem UHT. Po śniadaniu jest różnie. Często na drugi posiłek jest słoiczek przygotowany przez moją mamę: zupa z makaronem lub ziemniakami i mięso lub ziemniaki i ryba, ale od pewnego czasu staram się przejąć to na rzecz zupełnie mojego jedzenia. Przykładowy obiad w moim wykonaniu to filet z dzikiego łososia smażony na oleju kokosowym, ziemniaki, bataty lub dziki ryż i brukselka (łosoś: białko oraz tłuszcz, olej:tłuszcz, ziemniaki, bataty, ryż:węglowodany). Na wideo poniżej możecie zobaczyć Maję pochłaniającą soczewicę brązową z olejem z pestek dyni (soczewica: białko + węglowodany, olej: tłuszcz). Przy okazji niewielki wycinek naszych angielskich rozmów. Między posiłkami podjadamy suszone owoce (niesiarkowane) i orzechy i o ile Maja nie musi się raczej ograniczać, ja mam nadzieję, że też długo nie będę musiała. Jest fajnie tak jak jest teraz. Naprawdę fajnie, chociaż po tylu latach ważenia wszystkiego, czasem mam wrażenie że już kalkulator mam w głowie i wszystko na oko “ważę” oczami. Ulubioną przekąską Mai, którą wprost pochłania, a której niestety ze względu na cenę nie mogę kupować w hurtowych ilościach są liofilizowane truskawki. Chcąc wam pokazać też inny punkt widzenia napiszę, że wspomniana już wcześniej Bożena Bejnar-Sławow na listopadowym szkoleniu, w którym wzięłam udział mówiła żeby nie łączyć węglowodanów z białkiem zwierzęcym, bo wtedy w układzie pokarmowym tworzą się patogeny. Mówiła też o dużym zróżnicowaniu diety, praktycznie, najlepiej, żeby codziennie było coś innego. Na razie przyznaję, że u nas zdrowo, ale dość monotonnie i z różnorodnością dopiero zaczynam kombinować. Alternatywa dla słodyczy Jak mam czas, co rzadko się zdarza, bo jednak wolę się z Mają bawić jak nie śpi lub jak się sama bawi, czytać książkę, a jak śpi albo jest z tatą ogarniać bloga i pracę, to zapewniam Mai desery. Na wideo lody bananowe, czyli tak naprawdę zamrożone w całości banany, a potem trochę rozmrożone i zblendowane. Mniam 🙂 Tutaj akurat 28- miesięczna Maja i nasz czas z językiem włoskim. Ja sama lody uwielbiam i takie też. Przyznam się, że teraz jem kilka razy w roku, zwykle koniecznie Haagen Datz, a są na tyle drogie, że nie ma mowy, żeby pojawiały się u nas częściej. Zazwyczaj takie rarytasy jak lody, czy kawa mrożona z bitą śmietaną pojawiają się u mnie z okazji np. różnych rocznic, czy Walentynek. Tą okazją nie są święta. Nie piekę placków, co pewnie dla niektórych będzie nie do przyjęcia. Jako namiastkę zrobiłam z Mają takie oto czekoladowe kulki, oczywiście bez czekolady. Ucieszyło mnie to, że nie rzuciła się na nie. Jadła jedną jednorazowo, chociaż widać było, że jej smakują. Zdrowe słodycze Póki co powoli zgłębiam temat zdrowych słodyczy tak na przyszłość, bo na razie udaje się bez tego, więc unikamy nawet zdrowych zamienników cukru czyli miodu, czy syropu klonowego, czy innych. Uważam, że nie ma sensu dziecka zbyt wcześnie przyzwyczajać do takich słodkości. Nasze desery “dosładzam” cynamonem, bananami, daktylami i rodzynkami. Zamiast słodyczy jemy dużo suszonych owoców, oczywiście tych niesiarkowanych. Wiem, że np. miód w dużej ilości też działa jak cukier tj. powoduje stany zapalne w organizmie, źle wpływa na odporność, czy na umysł, a tym samym obniża zdolność wchłaniania informacji, czyli de facto uczenia się. Według mnie odrobina nie zaszkodzi tu i tam, ale naprawdę odrobina i nie traktowałabym tego, jako zamiennika cukru do stosowania w takiej ilości, jak ludzie zwykle stosują cukier. Spożywanie cukru na pewno wpływa negatywnie na intelekt u większości dzieci. Mogę to nawet zaobserwować w swojej pracy. Ze zdrowych zamienników cukru tym, co muszą czegoś używać polecałabym ksylitol. Sama kiedyś nim słodziłam kawę. Teraz nie potrzebuję. Zaciekawił mnie erytrytol, bo ma zero kalorii i zerowy indeks glikemiczny, ale podobno jeszcze nie do końca przebadany, więc nie wiadomo, czy zdrowy. Stewia też jest w porządku, ale niestety zmienia smak potraw, więc nie każdemu będzie odpowiadać. Syrop klonowy, czy z agawy jak jest w 100% czysty to traktowałabym jak miód, czyli jak już ktoś musi to w porządku, ale nie za dużo z uwagi na to, co napisałam wyżej. Zielone światło dla jaj Co może się wydawać niektórym kontrowersyjne nie mam żadnego ograniczenia dla jaj. Oczywiście muszą być ze sprawdzonego źródła. Ja zwykle jem 4 dziennie, czasem więcej, a Maja codziennie jedno, ale zdarzyło się, że dwa. Na to akurat Bożena Bejnar-Sławow na szkoleniu pokręciła głową, że przesadzam. Usłyszałam od niej też innym razem, że zwykle mamy za dużo białka w diecie. Z tym bym się nie do końca zgodziła. Z czasów gdy każdy gram jedzenia liczyłam, żeby osiągnąć określoną ilość białka,węglowodanów i tłuszczu pamiętam, że tą zaleconą ilość białka trudno mi było osiągnąć nie przekraczając ilości pozostałych. Podejrzewam, że teraz jest go o wiele mniej. Z drugiej strony te zalecenia, które miałam to były dla ludzi ćwiczących siłowo, więc pewnie totalnie zawyżona ilość. Niemniej jednak z jaj nie zamierzam rezygnować. Jem tak już dobre 5 lat i wszystkie badania wychodzą mi idealnie, w ciąży pomimo totalnego wstrętu do jedzenia i praktycznie niejedzenia przez 6 miesięcy też wszystko było w porządku, bo może organizm wcześniej dobrze był przygotowany. Natomiast po rozmowach z wielokrotnie już wspomnianą tutaj inspirującą mamą, jestem bardzo ciekawa przetestowania białek typowo roślinnych. Bożena Bejnar-Sławow też mówiła, że potrzebujemy białka, ale roślinnego. Jestem otwarta na modyfikacje tego, do czego doszłam do tej pory. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Niezdrowe otoczenie Pisałam wcześniej o diecie dla dziecka i dla mamy pomijając tatę, bo u nas tata je zupełnie inaczej. Z tego co wiem niestety większość ojców propaguje niezdrowe nawyki żywieniowe. Podziwiam tych, którzy jedzą zdrowo podobnie jak ich żony czy partnerki. U nas piwo, płatki śniadaniowe Nestle z mlekiem rano, słodycze, białe pieczywo z supermarketu, Nutella i długo bym jeszcze mogła wymieniać. Z moimi rodzicami nie miałam problemu, jeśli chodzi o jedzenie dla Mai pomijając wykluczenie nabiału, ale z teściami już tak. Nie pamiętam już ile np. kaszek dla niemowląt wyrzuciłam znajdując w składzie cukier lub inny zamiennik. Teściowie już wiedzą, że cukru mają unikać, ale przeforsowanie tego czasem graniczyło z cudem. Zdarzyły się wpadki np. z produktami na których wielkimi literami pisało, że są bez cukru, a w składzie znajdywałam na przykład syrop glukozowo-fruktozowy. Dziadkowie jednak mają parcie na częstowanie malucha ciastkami i ostatnio teściowa znalazła takie do zaakceptowania przeze mnie i niby po składzie stwierdziłam, że jak Maja czasem zje nic się nie stanie. Ja i tak kupować nie będę, bo wyobraźcie sobie, że takie zdrowe ciastko kosztuje 2 zł. Jak chce niech kupuje. To coś w stylu zdrowych słodyczy, które można samemu zrobić w domu, ale na których robienie na razie nie mam czasu. W sumie jakby była potrzeba to by pewnie czas się znalazł. Nie pamiętam całego składu, ale opierał się o płatki owsiane i o suszone owoce. Na Mikołaja Maja dostała od dziadków suszone owoce. Zamiast słodyczy Walka z cukrem tyle trwała, że nie nie mam siły i argumentów na batalię dotyczącą napojów Kubuś, tych bez cukru, czy wyciskanych musów owocowych. Stwierdziłam, że jak raz w tygodniu Maja się napije nic się nie stanie, a jak coś takiego albo wyciskane owoce do nas trafią mają już przygotowane miejsce w koszu,chociaż ostatnio zaczęłam brać też do pracy i mam jako niespodziewaną nagrodę dla uczniów. Niby skład tych musów też jest w porządku, ale uważam, że szkoda jeść tak przetworzone owoce, jak można zjeść świeżych. Przyświeca mi cały czas idea, którą bardzo fajnie ujęła w słowa Bożena Bejnar-Sławow: “Zanim podasz coś dziecku zadaj sobie pytanie co jest w tym dobre dla jego rozwoju.” Jeśli nie znamy odpowiedzi na to pytanie, po prostu danego produktu dziecku nie podajemy. Uświadamianie i kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych od najmłodszych lat Zdaję sobie sprawę, że wiecznie nie dam rady Mai chronić przed spróbowaniem słodyczy, więc ją uświadamiam mówiąc jej co jest zdrowe, a co nie i tłumacząc, że wszystko z cukrem w składzie jest niezdrowe. Sama nieraz komentuje, jak zresztą słyszycie na filmiku, na którym je liofilizowane truskawki i wiem, że rozumie znaczenie abstrakcyjnego słowa “healthy”- zdrowy. Puszczałam jej też filmiki edukacyjne z YouTube pokazujące jak się zęby psują jak się ich nie myje i jak działają na nie słodycze. To działa i wiem, że rozumie o co chodzi, bo próbowała kilka razy informacje z takich filmików przekazać tacie. Zgłaszała mi nawet kilka razy, że dziadek dał jej coś niezdrowego. Po mojej interwencji chyba się nie odważy kolejny raz. Jeśli chodzi o cukier celowo wyolbrzymiam jego szkodliwość, wiążąc jego obecność z chorobami itp. Przeziębienie Mai od razu powiązałam z tym, że dziadek dał jej czekoladkę. Wiedząc o szkodliwości cukru, jak również o jego wpływie na odporność, nie mijam się tak do końca z prawdą. Teraz mam pewność, że czekoladki nie podadzą. Nawet jak te nowe drogie ciasteczka się pojawiły mąż mi przywiózł opakowanie do akceptacji, żeby nie było potem problemów. Jeśli do kogoś idziemy z wizytą, zawsze proszę wcześniej o brak słodyczy, ciast itp. i do tej pory nikt problemu nie robił, a ostatnio socjalizuję Maję dość ostro. Ostatnio u nas było ośmioro dzieci w różnym wieku, w poniedziałek my idziemy na podobne spotkanie. Jest naprawdę ciekawie. Nawet urodziny jednej dziewczynki przetrwałyśmy, bo Maja tak się wkręciła w zabawę, że nawet torta nie zauważyła. W sklepie zwracam Mai uwagę na skład produktów. Nieraz różności mi próbuje wsadzić do koszyka. Wiadomo, że składu napisanego drobnym druczkiem raczej nie odczyta, ale wystarczy, że ja czytam i jej tłumaczę, czemu nie możemy danego produktu wziąć, bo niestety zwykle jest tak, że nie możemy. Dużych protestów zwykle nie ma, a jak widzę, że jest jej smutno to szybko jej odwracam uwagę kupując jej co lubi i szybko zapomina o tym, co było. Jeśli kiedyś zechce czegoś spróbować nie będę na siłę zabraniać, bo wiem, że zakazany owoc kusi jeszcze bardziej. Natomiast wyrażę swoją opinię, przypomnę o chorowaniu i dam jej wolną rękę. Jakąkolwiek decyzję podejmie, to będzie jej własna i będzie za nią odpowiedzialna. Nie liczę nawet na to, że nigdy nie spróbuje, jak będzie okazja. Liczę natomiast na to, że nie zacznie pochłaniać słodyczy w ogromnych ilościach i że takie coś będzie wyskokiem sporadycznym,a przede że nigdy nie uzależni się od słodkości. W głowie też tkwi mi coś takiego z forum, od którego zaczęła się moja obecna dieta, że liczy się, żeby 80% diety była idealna. Pojedynczy wyskok nie zaszkodzi. Ja byłam jedną z tych nielicznych, która przez bardzo długi czas trzymała 100%. Poza tym gdzieś czytałam, że to co je mama podczas karmienia też kształtuje upodobania żywieniowe dziecka, a ja nadal Maję karmię. Poza tym Maja ma dobry przykład z mojej strony i myślę, że prędzej, czy później dostrzeże, że nikt z rodziny nie je jak ja. Poza rodziną już znalazłam bardzo zbliżoną kulinarnie mamę, w dodatku na diecie bezglutenowej, co bynajmniej nam nie przeszkadza, a nawet jest na plus. Mam wrażenie, że jak się wykluczy zupełnie gluten, nawet w śladowych ilościach, to jest łatwiej jeść zdrowo. Ona też mi poddała pomysł, żeby przy okazji różnych wyjść mieć w zanadrzu coś, co dziecko uwielbia i dlatego ja zawsze zabieram liofilizowane truskawki. Jeszcze nie wiem, czy wygrają w starciu z czymś innym na stole, ale uważam, że jest cień nadziei. Poczekamy…zobaczymy co przyniesie przyszłość. Ja na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiona, bo udało nam się przeżyć prawie 3 lata razem bez słodyczy poza kilkoma wpadkami ze strony dziadków. Na szczęście większość wpadek została przeze mnie wychwycona lądując w koszu. Jedyna sytuacja za moim przyzwoleniem to był kawałek tortu na drugie urodziny, co naprawdę utkwiło jej w pamięci, jak możecie usłyszeć na jednym z wideo w artykule podsumowującym rozwój mowy mojej córeczki w 3 językach. Teraz już wiem, że w moim mieście jest możliwość zamówienia tortu bez cukru i nawet bez glutenu, więc na trzecie urodziny z niej skorzystam. Podcast bloga teachyourbaby Polecam zaglądnąć też tutaj: Wywiad z Bożeną Bejnar-Sławow Trochę teorii,czyli lista polecanych książek (znajdziecie tutaj też książkę o mleku i nabiale, o której wspominam w artykule) Podsumowanie rozwoju mowy 2,5-latki w 3 językach Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. A jak wygląda żywienie waszych maluszków? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem. Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u, na Instagram, na którym wrzucam różności „od kuchni” oraz do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Jest też możliwość zapisu na newsletter (jeśli nie wyskoczyło wam okienko podczas czytania bloga piszcie). W momencie 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, czyli metody Domana, metody Shichidy i metody Heguru oraz dwujęzyczności i nauki języków. Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Dołączając do grupy możecie liczyć na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń. Grupa liczy już ponad 1000 członków. Miłośniczka książek i języków obcych. Z zawodu nauczyciel języka angielskiego. Pasjonatka metod wspierania rozwoju dziecka już od urodzenia. Pomysł na bloga zrodził się z praktycznego doświadczenia z córką. Teoria doszła później. Jeśli chcesz maksymalnie rozwinąć potencjał swojego dziecka jesteś we właściwym miejscu. Mamy ten sam cel. Motywem przewodnim bloga jest metoda Domana oraz dwujęzyczność zamierzona wzbogacone o elementy metody Shichidy oraz metody Heguru. Jeśli chcesz być w stałym kontakcie ze mną zapraszam do zapisu na newsletter i dołączenia do grupy oraz polubienia fanpage na Facebooku. Fanpage | Grupa View all posts by
Mąkę wsypałam do miski. Do mąki wlałam letnie mleko w którym rozpusciłam cukier i drożdże, wbiłam jajka, dodałam łyżeczkę aromatu oraz letnie rozpuszczone masło i olej. Wyrabiałam ciasto kilka minut aż zaczeło odstawać od miski. Miskę z ciastem nakryłam ściereczką i odstawiłam na 1,5 h by urosło. Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia i rytuały. Warto jednak przyjrzeć się im z bliska: czy przypadkiem nie przynoszą więcej szkody niż pożytku? W dzisiejszym wpisie dowiecie się, jakie (zdrowsze) zamienniki możecie stosować, jaka kawa ma najwięcej kalorii, jak wybierać chleb i jaki alkohol ma najwięcej zasady pomogą Wam zredukować nie tylko liczbę zjadanych kalorii, lecz także ilość węglowodanów i Robicie sałatkę? Zamiast majonezu dodajcie jogurt wymieszany z musztardą. Taka 20-gramowa mieszanka ma 20 kcal, a łyżka majonezu to 166 kcal. Jest różnica, co? 🙂2. Przestańcie słodzić! Słodzenie herbaty czy kawy to tylko głupie przyzwyczajenie. Kiedyś nie wyobrażałam sobie pić niesłodzonej kawy czy herbaty. Teraz jest zupełnie odwrotnie. Gdzieś przeczytałam, że wystarczą 2 tygodnie, żeby odzwyczaić kubki smakowe od słodkich napojów. Udało się. Wam też się uda 🙂3. Jedzcie sorbety zamiast lodów. W składzie typowych lodów waniliowych możemy znaleźć śmietankę kremówkę, cukier, mleko i zagęszczacze (mączka chleba świętojańskiego, guma guar) itd. Taki domowy sorbet składa się z mieszanki owoców. Weźcie zmrożonego banana i garść truskawek, a następnie wszystko zblendujcie. Samo zdrowie!4. Kupujcie tuńczyka w sosie własnym, a nie w oleju. Puszka tuńczyka w oleju zawiera prawie 11 g tłuszczu! Jak się sprawa ma w przypadku tuńczyka w sosie własnym? Jedyne 0,8 g zawartości Włączcie do mięsnego menu chudą dziczyznę. Sarnina na przykład zawiera tylko 10% tej ilości tłuszczu, jaka jest w Kawa? Ok! Jednak warto wiedzieć, że kawy z sieciówek mogą zawierać setki kalorii na kubek:– duża white chocolate mocha na pełnotłustym mleku z bitą śmietaną w Starbucksie (moja ulubiona) ma 628 kcal (to prawie jedna trzecia sugerowanej dziennej liczby kalorii!),– średnia white chocolate mocha z bitą śmietaną w Coffee Heaven ma 450 kcal,– średnia caffe latte w tej samej sieci ma 216 kcal,– średnie cappuccino to 134 kcal,– średnia mrożona latte z odtłuszczonym mlekiem (mój hit) w Coffee Heaven to ok. 80 kcal,– średnie americano z mlekiem w Coffee Heaven ma 37 kcal,– podwójne espresso w Starbucksie to tylko 11 rozsądnie! 😀7. Róbcie zakupy z pełnym żołądkiem. Brzmi głupio, ale tak jest lepiej. Zakupy z pustym żołądkiem nie są dobrym pomysłem. Mamy wtedy ochotę dosłownie na wszystko! Słodkie, słone, przetworzone… Przeceniamy swoje możliwości i wrzucamy do koszyka więcej. Warto wcześniej zrobić listę zakupów i trzymać się jej w kulinarne to kolejna pułapka. Oglądając na głodnego Gesslerową robiącą rewolucję, „Pyszne 25” albo „Ugotowanych”, mamy ochotę rzucić się w przerwie na lodówkę i zjeść coś na Zakrapiany wieczór? Wybierajcie najmniej kaloryczne trunki. Sprawdźcie, ile kalorii i węglowodanów zawierają poszczególne alkohole:– piwo (360 ml) – 13 g węglowodanów, 140–160 kcal,– czerwone wino (150 ml) – 4 g węglowodanów, 122 kcal,– białe wino (150 ml) – 5 g węglowodanów, 118 kcal,– szampan (120 ml) – 1,2 g węglowodanów, 78 kcal,– whisky (30 ml) – 0 g węglowodanów, 64 kcal,– tequila (30 ml) – 0 g węglowodanów, 65 kcal,– wódka (30 ml) – 0 g węglowodanów, 65 kcal,– dżin (30 ml) – 0 g węglowodanów, 65 do drinków?– sok z cytryny (łyżka stołowa) – 1,3 g węglowodanów, 4 kcal,– sok pomarańczowy (pół szklanki) – 13,4 g węglowodanów, 56 Zamieńcie białe na brązowe, pełnoziarniste lub razowe. Tyczy się to makaronu, ryżu i chleba. No właśnie: jak wybierać chleb? Pamiętajcie:– im krótsza liczba składników, tym lepiej,– kupujcie chleb z mąki razowej lub mieszany z przewagą mąki żytniej,– szukajcie w składzie mąki razowej, zakwasu i ziaren, np. słonecznika czy siemienia lnianego,– im cięższy chleb (pełnoziarnisty), tym lepszy,– cena chleba z dobrym składem zaczyna się od ok. 20 zł/ Wielkość porcjiZamiast serwować obiad na dużym talerzu, podajcie go na małym. Odniesiecie wrażenie, że porcja jest większa, dzięki czemu zjecie mniej lub nie pójdziecie po ze smukłych, wysokich szklanek. Do pękatych jesteśmy skłonni nalewać więcej i o ile w przypadku wody nie ma problemu, o tyle w przypadku drinków czy słodzonych napojów już jest. Jeśli macie ochotę na dokładkę, poczekajcie kilka minut. Wiem, że w praktyce jest to niezwykle ciężkie, ale po chwili poczujecie sytość i nie dacie rady przełknąć znać, co Wy byście zmienili, aby zdrowiej żyć, i z czego na co dzień rezygnujecie. Z racji tego, że jestem ogromnym łasuchem, nie mogę żyć bez słodkości. Ponoć wystarczą 3 tygodnie bez słodyczy, by nasze kubki smakowe się od nich odzwyczaiły. Odzwyczaić się od słodyczy? To w ogóle możliwe?! Od czasu kiedy absolutnie odstawiłam tego typu produkty, a codziennie jem wieczorem coś słodkiego domowego (fakt, składa sie w 80% z owoców a mała część tego to ciasto) - schudłam juz 2kg. Diety w ciągu dnia nie zmieniłam, tylko ta wieczorna "słodkość" została zastąpiona czymś innym. I alkohol mnnie tuczy. Bardzo. Zabierałam się za ten wpis od bardzo długiego czasu. Od pewnego czasu zaczęły spływać do mnie w wiadomościach na moim koncie instagramowych dotyczące postu, dzięki któremu nie dość, że zgubiłam dużo kilogramów to dodatkowo wpłynął on także pozytywnie na moje zdrowie. Postanowiłam, że nadszedł najlepszy moment, aby odpowiedzieć na Wasze wszystkie pytania, które mi zadaliście oraz opowiedzieć nieco więcej o Poście Dr. Dąbrowskiej. Potocznie nazywana jest także jako Dieta Daniela. Została opracowana przez Ewę Dąbrowską, która jest doktorem nauk medycznych. W sieci znajdziemy wiele jej materiałów z wykładów o poście oraz odżywianiu. Możecie ją także obserwować na jej profilu facebook'owym, aby poznać ją lepiej. Bardzo często motywuje tam do rozpoczęcia postu podczas np. okresu wielkiego postu. Osobiście bardzo często tam zaglądałam. To właśnie Pani Ewa opracowała dietę warzywno- owocową, która stała się bardzo popularna i wiele osób potwierdziło jej skuteczność. Zyskała nawet miano postu leczniczego, ze względu na działanie samoleczące. Posiada one swoich zwolenników jak i przeciwników. Jest to spowodowane jej bardzo rygorystycznymi zasadami, które nie każdym się podobają. Bez zbędnego pisania przejdźmy do odpowiedzi. Zaczynajmy w takim razie od początku! Kto Powinien Zacząć Post Dr. Dąbrowskiej, A Jakie Są Przeciwwskazania ? Post jak każda dieta posiada także swoje przeciwskazania do stosowania jej. Wykluczamy tutaj przede wszystkim kobiety w ciąży oraz karmiące, dzieci, osoby z niedowagą. Ta grupa osób nie może stosować jej. Dodatkowo osoby z chorobami takimi jak cukrzyca typu 1, gruźlica, nowotwory, nadczynność tarczycy, niewydolność nerek, serca, układu oddechowego, wątroby, depresja, anoreksja oraz bulimia. Pamiętajmy, że w przypadku kiedy nie mamy tych chorób to i tak powinniśmy w pierwszej kolejności przed rozpoczęciem postu skonsultować się z naszym lekarzem i wykonać wszystkie potrzebne badania. Szczególnie zwróćmy uwagę na to czy w naszym organizmie nie ma niedoborów. Warto się odpowiednio przygotować, np. suplementacją i powolnym odstawianiem kawy. Post jest polecany szczególnie osobom, które borykają się z otyłością, nadwagą, trądzikiem, alergią, nietolerancją pokarmową, łuszczycą, azs, łzs, niedoczynnością tarczycy, obniżoną odpornością bóle mięśniowe, Hashimoto, migrenę, problemami hormonalnymi (zaburzenia miesiączkowania, nerwica, bezpłodność, pobudzenie, menopauza, torbiele,) padaczka, nadciśnienie, obrzękami, zakrzepicą oraz chorobą wieńcową. To właśnie te osoby zobaczą najlepsze efekty po stosowaniu postu tak jak ja. Jestem akurat tego żywym przykładem. O tym akurat napisze Wam w dalszej części. Co Jemy Podczas Postu ? Podczas trwania postu Dr Dąbrowskiej jemy tylko i wyłącznie określone grupy produktów. Spożywamy od 600 do 800 kcal maksymalnie. Osobiście zalecam nawet, aby to było 800 kcal, chociaż ciężko jest w siebie aż tyle na dzień wmusić. Może, aby było prościej wymienimy je po kolei. Dodatkowo dodam Wam małą ściągę w obrazku poniżej, która jest również bardzo pomocna. Warzywa: - korzeniowe (np. marchew, buraki, rzodkiew) - kapustne ( np. brokuły, kalafior, kapusta pekińska, kapusta włoska) - cebulowe ( np. cebula, czosnek, por) - liściaste (np. sałata, zioła) - dyniowate ( np. dynia, kabaczek, ogórek, pomidor) - psiankowate ( oprócz ziemniaków) Owoce : - jabłka, - jagody ( dekoracyjna ilość) - maliny (dekoracyjna ilość) - kiwi (dekoracyjna ilość) - cytryny - grefjruty Dodatkowo: - Koncentrat pomidorowy 30% - Agar - przyprawy ( ograniczamy sól morską i zastępujemy ją himalajska) - kiszonki ( ogórki kiszone, zakwas z buraków, kapustę kiszoną) Wszystkie wyżej wymienione warzywa możemy poddawać każdej obróbce termicznej np. gotować, piec, smażyć. Oczywiście bez tłuszczu itd. Robimy z nimi wszystko co przyjdzie nam do głowy. Ja szczególnie polecam pyszny bigos wegański, kalafiornicę (zamiennik jajecznicy), szaszłyki, zupę kalafiorową, koktajle, szarlotkę oraz pomidorową z makaronem wykonanym z cukinii. Co Jest Niedozwolone ? Wszystko co jest niedozwolone to produkty, których nie ma w tabeli lub w wyżej wymienionej odpowiedzi na pytanie. Przede wszystkim eliminujemy nabiał, gluten - zostawiamy tylko określone warzywa i owoce. Wykluczamy biały cukier, sól biała, przetworzone jedzenie, używki itd. Jeśli podczas trwania postu zjemy niedozwolony produkt przerywamy go. Czy Można Stosować Leki Podczas Postu ? Niestety z racji tego, że jest to post o działaniu leczniczym nie są dozwolone leki. Tyczy to się szczególnie suplementów, przeciwbólowych, rozkurczających oraz antybiotyków. Jeśli przyjmujemy leki przepisane przez naszego lekarza to bez jego konsultacji nie odstawiamy ich. Jeśli podczas postu zachorujemy i będziemy przyjmować antybiotyk to wtedy przerywamy go. Dozwolona jest jedynie suplementacja magnezu oraz witaminy d3 ( ale nie w wersji olejowej). Oczywiście podczas wszelakich dolegliwości sięgamy po zioła. Przykładowo, w czasie gdy bolał mnie żołądek przez 2 pierwsze dni zagryzałam 5 ziarenek ziela angielskiego i popijałam wodą. Na brzydki zapach z ust żułam świeżą miętę lub piłam herbatę ziołową miętową ( wpis o herbatach). Co Możemy Pić Podczas Postu ? Głównie pijemy wodę od 1,5- 2 litry dziennie. Dodatkowo sięgamy po herbaty ziołowe oraz świeżo wyciskane soki. Ja kupowałam soki świeżo tłoczone w 100% z owoców w sklepach. Oczywiście polecam bardziej te wyciskane, ponieważ te ze sklepu są bardziej kaloryczne. Odstawiamy kawę, herbatę czarną oraz inne niedozwolone napoje. Ile Czasu Możemy Być Na Poście ? Wszystko jest zależne od nas samych. Maksymalnie jest to 42 dni. Nie możemy wychodzić poza tą określoną liczbę, ponieważ możemy narazić w takiej sytuacji nasz organizm na wszelakie niedobory. Post może trwać 2, 4, 5, 6 tygodni. Dla osób z nietolerancją oraz chorobami autoimmunologicznymi zaleca się przeprowadzić pełny post dla uzyskania najlepszych efektów, czyli 42 dni. Dlaczego Warto Prowadzić Post Z Dietetykiem ? Przekonywałam wszystkie osoby, które zgłaszały się do mnie z pytaniami i będę to robić nadal. Zalecam decydując się przed rozpoczęciem postu Dr Dąbrowskiej zastanowić się nad wzięciem pod uwagę dietetyka. Tak dietetyk ułoży nam jadłospis bazujący na poście. Co prawda istnieją także cateringi, które oferują nam gotowe dania do niej, ale moim zdaniem jest to już za duży koszt. Zdecydowanie lepszym wyjściem jest usługa dietetyczna. Jestem tego zdania, że bardzo ciężko jest sobie samemu ułożyć menu, aby dostarczało nam odpowiednie składniki odżywcze oraz minerały i szczególnie na tym poście. Od razu uprzedzam wasze pytania co do kosztów ułożenia takiego jadłospisu przez dietetyka. Jest to około 170-200 zł na 2 tygodnie. Mimo wszystko nasze zdrowie jest bezcenne przy tak rygorystycznej diecie. Niestety nie każdy dietetyk popiera rozpoczęcie jej i tylko nieliczni tego się podejmują. Musimy po prostu poszukać takiej zaufanej osoby specjalizującej się w układaniu menu do postu Dr Dąbrowskiej. Czym Się Inspirowałam Tworząc Posiłki Na Poście ? To pytanie pojawiało się wielokrotnie. Bywało z tym różnie szczerze mówiąc. Przez około 3-4 tygodnie trzymałam się rygorystycznie jadłospisu ułożonego przez dietetyka. Potrawy były bardzo smaczne. Niestety bywały też takie, które mi po prostu nie smakowały. Z tego właśnie powodu zaczęłam sama kombinować i szukać się inspiracji w internecie, który wiadomo, że jest najlepszym tego źródłem. Trafiłam na kilka blogów, gdzie znalazłam świetne przepisy. Bardzo często przyrządzałam sobie bigos wegański, pasztet warzywny (pycha!), szarlotkę oraz jarzynową z sosem majonezowym z kalafiora. Szczególnie polecam zajrzeć do kulinarneprzygodygatity, która ma mnóstwo świetnych przepisów. Wiele inspiracji znalazłam także na grupach wsparcia na facebooku dotyczącymi postu. Kobiety nie dość, że tam się nawzajem wspierają, ale także tworzą cuda z wykorzystaniem tylko warzyw. Pochwalę się także, że sama kilka potraw wymyśliłam świetnie wpasowujące się w zasady postu. Jak Wyglądały Moje Pierwsze Dni Postu ? Moja przygoda z postem Dr Dąbrowskiej rozpoczęła się 13 lutego. Była to decyzja podjęta z dnia na dzień. Poszłam całkowicie na ryzyko i wcześniej nawet nie do końca zastanowiłam się nad tym. Miałam dość ciągłego zmęczenia oraz wahań nastroju. Było już ze mną do tego stopnia źle, że poranne wstawanie przerodziło się w udrękę. Cierpiałam na tym nie tylko ja, ale również moja rodzina. Podziwiam ich, że tak dobrze to znosili. Miałam dużo szczęścia, bo jadłospis miałam od dietetyka, więc jedyne co musiałam zrobić to potrzebne zakupy na tydzień i postępować zgodnie z rozpiską. Pierwszy dzień postu zniosłam w miarę. Spodziewałam się czegoś naprawdę złego w tym wymiotów, zawrotów głowy. Akurat byłam z synem u logopedy na badaniach i miejscami robiłam się głodna, bo miałam także rozpisane godziny jedzenia. Doskwierał mi tylko ból żołądka ( od cebuli) i ból głowy. Myślę, że ten ból głowy to moja podświadomość tu zadziałała na odstawienie kawy, od której byłam uzależniona. Jedzenie początkowo było dla mnie okropne. Koktajle ledwo w siebie wmuszałam. Spodziewałam się, że będę strasznie głodna z tymi 800 kcal tylko, bo wiadomo, że jest to bardzo mało. Byłam tak najedzona, że połowę pomijałam. Waga spadała jak szalona. Kolejne dni około 7-8 dnia dostałam nasilenia azs. Już w tym momencie miałam to rzucać, ale kobiety z grupy wsparły mnie i wytłumaczyły,że organizm włączając ow (odżywianie wewnętrzne) może dostać takiego kryzysu. Jak im bardzo dziękuje za to!. I tak właśnie było. Wszystko zaczęło znikać, a ja zaczęłam czuć się coraz lepiej. W końcu dostałam takiej dawki energii i radości, że cieszyłam się nawet z kupionego nowego ołówka. Byłam całkowicie innym człowiekiem. Jedzenie smakowało mi bardzo. Powtarzając jadłospis z 1 tygodni już nie był on dla mnie okropny, a pyszny. Doceniłam koktajle i zupy. Miałam w sobie takie samozaparcie, że nie popełniłam ani jednego błędu nawet gotując dla mojego męża takie smakołyki, że inni obserwując moje poczynania na Instastories wysyłali mi pytanie jak ja to robię. Myślę, że moje smaki całkowicie się zmieniły. Cały post minął mi bardzo szybko. Mimo iż to były aż 6 tygodni, to zleciały jak jeden dzień. Jeśli chcecie to możecie też zobaczyć w archiwum TU kilka takich relacji. Jakie Zauważyłam Rezultaty Postu ? Post skończyłam 26 marca. Pomimo tego, że był on bardzo rygorystyczny kończyłam go z lekkim smutkiem. Czułam się na nim tak świetnie, że z chęcią bym tego nie robiła w tym momencie. Niestety nie było możliwości kontynuacji i musiałam to zrobić. Zdrowie jest najważniejsze i tego się trzeba trzymać. Jakie zauważyłam rezultaty podczas postu? Nie będę się o nich rozpisywać, tylko konkretnie i ściśle Wam je wymienię w podpunktach. Myślę, że będzie tak najlepiej. Rezultaty 6 tygodniowego Postu Dr. Dąbrowskiej : - ogromna dawka energii, - poprawa nastroju ( bardzo duża), - zanik torbieli na jajnikach (uniknęłam operacji), - bardzo duża utrata wagi, - zaczęłam jeść więcej warzyw, - zanik azs (atopowego zapalenia skóry), - zanik łzs na skórze głowy, - wzmocnienie włosów, - wysyp babyhair, - wzmocnienie paznokci, - w końcu zaczęłam nawadniać odpowiednio organizm, - zanik zespołu drażliwego jelita, - odstawiłam całkowicie kawę ( dopiero teraz do niej wrocilam) :D Co do mojej niedoczynności tarczycy wciągu dalszym nie zrobiłam wyniku, ale muszę się w końcu za to zabrać, żeby wiedzieć czy post też na nią wpłynął. Wiem, że to ryzykowne, ale w połowie odstawiłam hormony, więc zobaczymy. Jakie Odczułam Skutki Uboczne ? Każdy z nas może odczuwać inne skutki uboczne. Osobiście u mnie tylko pojawiły się tylko dwa skutki uboczne podczas tych 42 dni. Pierwszym jest uczucie ciągłego zimna. Było to bardzo uporczywe, szczególnie w cieplejsze dni. Potrafiłam zakładać na siebie nawet dwa swetry na raz. Nie trwało to ciągle, ale zdarzało się bardzo często. Czym jest to spowodowane? Przede wszystkim szybką utratą kilogramów w tak krótkim czasie. Organizm wtedy buntuje się. Pomagałam sobie wtedy ciepłymi herbatami oraz gorącymi kąpielami. Pomogło mi to bardzo. Drugim skutkiem ubocznym był nieświeży zapach z ust. Z pewnością osoby borykające się z tym na co dzień wiedzą jak bardzo problematyczne to bywa. Szczególnie w sytuacji, gdy jesteśmy gdzieś na zakupach. Mój maż bardzo się na to skarżył, ale dał radę ostatecznie. Pomagało mi wtedy tak jak wcześniej wymieniłam żucie listków mięty lub picie herbatki miętowej. Więcej nie doświadczyłam żadnych skutków. Myślę, że moje nie były takie straszne jak to inni potrafili mnie przestrzegać. Jak Wygląda Wychodzenie ? Tuż po zakończeniu postu już 43 dnia zaczynamy wprowadzanie. Trwa ono tyle ile zazwyczaj trwał nasz post, czyli jeśli ten czas wynosi 6 tygodni to wprowadzamy też 6 tygodni. Wychodzenie można określić jako powolne wprowadzanie danych produktów do naszej dotychczasowej diety. Oczywiście robimy to w bardzo powolnym tempie tak, aby dokładnie obserwować swój organizm. To właśnie wtedy możemy dowiedzieć się jakie produkty nam szkodziły i tak jak ja je wyeliminować. Podczas mojego wprowadzania okazało się, że dotychczasowe podejrzenia względem alergii na mleko były tylko mitem, ale za to wyszła nietolerancja pszenicy. To właśnie ją wyeliminowałam ze swojej diety. Zastąpiłam ją orkiszem oraz owsem, które znacznie lepiej znoszę. Wykluczyłam także słodycze oraz żywność przetworzoną. Bardzo ważna jest także kaloryczność, którą także powoli zwiększamy dochodząc do odpowiedniego zapotrzebowania dla nas. U mnie zaczynało się od 1000 kcal a skończyłam na 1600-1700 kcal. Pomaga to nam uniknąć problemów trawiennych oraz efektu jojo. Akurat ja robiłam to z dietetykiem, który wszystko mi dokładnie ułożył. Oczywiście są także specjalne wprowadzania po poście Dr Dąbrowskiej starą oraz nową metodą. Wszystkie informacje o nich znajdziecie na internecie. Poniżej możecie zobaczyć moje przykładowe posiłku podczas pierwszych dni wychodzenia. Po wychodzeniu przechodzimy na zdrowe odżywianie i spożywamy tylko zdrową żywność. Ile schudłam i czy miałam efekt jojo ? W czasie postu każdy traci różnie kg. Wszystko zależy od naszej wagi i od tego czy cierpimy na otyłość lub nadwagę. Takie osoby schudną o wiele więcej. Najwięcej kg straciłam w pierwszym oraz drugim tygodniu. Ogólnie łącznie przez okres 42 dni zeszłam z wagi 70 kg na 53,5 kg, czyli co dało około 17-18 kg. Oczywiście potem weszłam na zdrowe odżywianie, zaczęłam redukcje i rzeźbę. Czy od tego czasu miałam efekt jojo ? Minęły prawie 2 miesiące od zakończenia postu. Wróciło mi 0,5 kg, ale nie oszukujmy się jak zaczęłam ćwiczyć to te 0,5 kg to mogą to być nawet mięśnie. Nie miałam żadnego efektu jojo. Oczywiście jeśli zaczniemy od razu po wprowadzaniu jeść i objadać się to nie unikniemy tego efektu jojo. Post ma na celu wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe. Szczerze? Robi to doskonale. Jak Post Zmienił Moje Życie ? Nie będę Was wprowadzać w błąd i napiszę wprost. Post zmienił moje życie całkowicie. Określam siebie jako całkowicie inną osobą. Jestem pełna energii, życia, szczęścia oraz stale z ogromem motywacji. Zdecydowanie widać, że post mnie oczyścił. W końcu przestałam mieć depresyjne myśli oraz nastroje. Zaczęłam dużo ćwiczyć i pilnować zdrowych nawyków żywieniowych. Oczywiście małe grzeszki czasem mi się zdarzają, ale wracam szybko do trzymania się kcal oraz makro. Planuję kiedyś pomyśleć o siłowni, ale niestety mam ograniczony dostęp do niej. W końcu pozbyłam się moich starych ciuchów. Zamieniłam rozmiar L (nawet prawie XL !) na XS-S. Nawet podczas zakupów potrafię się z nich cieszyć, przymierzając fasony sukienek, na które nigdy bym się nie zdecydowała wcześniej. Dodatkowo zniknęło mi atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry, które tak bardzo mi dokuczały na co dzień. Jestem całkowicie innym człowiekiem i jest to kolejna najlepsza decyzja podjęta w moim życiu. Czy Planuję Kiedyś Wrócić Na Post ? Zastanawiałam się nad tym już podczas trwania postu. Początkowo myślałam, że już nigdy do niego nie wrócę, ale po pewnym czasie jestem pewna, że nie będzie to moja ostatnia przygoda z nim. Wszystko zależy od tego jak mój organizm będzie sobie dalej radził z żywnością, którą będę dostarczać. Jeśli wyniki znów będą dla niezadowalające to na pewno powrócę do niej. Planuję to zrobić w okresie jesiennym kiedy mój nastrój oraz energia zawsze ulegają pogorszeniu. Oczywiście są określone przerwy między postami, które musimy zachować, aby nie naruszyć naszego zdrowia. Wszystko jest zależne od czasu, który trwał nasz pierwszy post. Liczymy to mając na uwadze, że każdy 1 tydzień postu to 1 miesiąc przerwy. Policzmy to na moim przykładzie. Moja przygoda trwała 6 tygodni, czyli następny post mogę zacząć za 6 miesięcy. Oczywiście możemy robić sobie tzw. przypominajki. Przypominajki to dni postu, które możemy wplatać sobie w tygodnie. Ważne aby trwały one od 1 do 7 dni. Więcej dni jest już zaliczane do postu. Czyli przykładowo robimy sobie w tygodniu 1 dzień postu, gdzie jemy wszystko dozwolone tak jak na poście. Jeśli nie czujemy takiej potrzeby to po prostu nie robimy tego. Osobiście nie miałam jeszcze ani jednej przypominajki. Być może kiedyś ją zrobię, na razie nie czuję takiej potrzeby. Jeśli Macie Jeszcze Jakieś Pytania Do Mnie Dotyczące Postu To Możecie Je Zadawać W Komentarzach
Chcesz schudnąć. Ciężko pracujesz – siłownia, dieta – innymi słowy codzienna dyscyplina. Idzie ci dobrze, kilogramy spadają, ale na twoim brzuchu zamiast zarysu mięśni widzisz mało jędrną, wiszącą skórę. Dlaczego tak się dzieje i co robić, gdy po odchudzaniu brzuch nie w
... Ekspert Szacuny 11036 Napisanych postów 50704 Wiek 29 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 57816 Od maja jestem na diecie, dzięki której schudłam 5 kg (mam 160 cm). Jem 5 posiłków dziennie(co 3 godziny), dużo się ruszam (rower, rolki, skakanka, siłownia, ćwiczenia abs, hula hop). Przed dietą ważyłam 45 kg, po schudnięciu 40. Teraz widzę, że mimo trzymania diety i codziennych ćwiczeń, przytyłam kilogram. Nadal nie mam płaskiego brzucha, ani nie zmniejszył y mi się pośladki. A taki był cel schudnięcia. Nie jem słodyczy, piję wodę, odstawiłam kawę, herbatę, soki. Śniadanie zaczynam od kanapki z dżemem lub płatków na mleku. Potem jem obiad, dość obfity, niestety sama nie gotuję (zmieni się to w październiku) i nie mam wpływu na to, co Mama przyrządzi. A niestety rzadko kiedy przyrządza coś mniej kalorycznego. Staram się jeść połowę obiadu, bez dokładek. O 17 jem jogurt z owocami lub jabłko. Na kolację znów płatki z mlekiem. Nie wiem już co mam robić. Ciągle się kontroluję, ćwiczę, byleby zrzucić z siebie te 3 fałdy na brzuchu i zmniejszyć pośladki. Boję się, że skoro przytyłam kilogram, to wchodzę w fazę efektu jo-jo. Proszę o jakąkolwiek radę. Ekspert SFD Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120 Wyjątkowo przepyszny zestaw! Zgarnij 3X NUTLOVE 500 w MEGA niskiej cenie! KUP TERAZ ... anubis84 Moderator Ekspert Jest liderem w tym dziale Szacuny 16996 Napisanych postów 129653 Wiek 38 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 1448661 Problem leży w diecie, jogurt z owocami jeśli na dodatek to jogurt smakowy to kiepskie posunięcie, częste jedzenie owoców też, moim zdaniem za mało jesz inie zdrowo, choć Tobie się wydaje że jest ok to raczej w Twej diecie brakuje zdrowych tłuszczy białka i warzyw. Na forum mamy dział dla dziewczyn Ladies, tam uzyskasz wszelki potrzebne informację a jak będziesz miała pytania to zapraszam do rejestracji i pytania w tym dziale, popatrz tam ilu dziewczyną udało się już pomóc. Gdyby ilość pieniędzy, jakie posiadamy, zależała od tego, jak traktujemy innych ludzi, bylibyśmy milionerami. Każdy na pewno stosował jakąś dietę. Czy mieliście efekt jo jo? Zapewniam, że można schudnąć w zupełnie inny sposób. Jesteście ciekawi? To zapraszam na film :) Michelle_21, jeżeli Twój maluszek je miesko to nie martw się to też jest białko i budulec dla rozwoju 8) do 3 roku zycia prawie się wyrasta z alergii choć na białko trzymalo mnie do 14 roku życia Michelle_21, po 4 dniach dawania mai sojowego mleka też ją uczuliło załamka zostaje tylko pierś nic z alternatywy nic Odpowiedz Michelle_21, właśnie dlatego Dr zabronił mi dawać Mai soję bo ma silną reakcję uczuleniową na białko krowie co za tym idzie może również mieć na soję a to że sinlac można dawać w butli to nie wiedziałam serio maja go za bardzo nie lubi muszę raz napoić ją sinlaciem przez sen może wtedy dośpi bez budzenia co 3h na cycusia Michelle_21, ile razy w butli dajesz małemu sinlac a można zimny dawać np zrobić do butli i wziąścna spacer zamiast soczku Odpowiedz ReRe u Oli alergia objawiła się ok 3 miesiąca życia w postaci czerwonych placków na policzkach, nie miała śluzu ani krwi w kupce. No i z dnia na dzień odstawiłam nabiał całkowicie. Akurat dostała tych objawów zaraz po swoich chrzcinach, na szczęście przynajmniej na zdjęciach wyglądała ładnie. Ja się tak tym przeraziłam że strasznie zaczęłam uważac na to co jem i wtedy schudłam tez pare kilo, bo już sama nie wiedziałam co mogę a czego nie. Ale potem zaczęłam jeść znowu wszystko po trochu, tylko z nabiałem nadal uważałam. Na szczęście już teraz nawet wprowadzam jej po trochu serki, jogurty, a nawet naleśnika z krowim mlekiem. Mam nadzieję że na dobre z tego wyrośnie. Odpowiedz Pisklak, jak u Twojej małej pojawiała się alergia maja ma kupkę z krwią i śluzem choć jakby bło lepiej teraz. W sumie Maje wszystko co jadłam uczulało i uczula Odpowiedz to faktycznie pech. ja karmiłam Olę do roku i 8 miesięcy piersią (tzn. potem to już tylko 1-2 razy dziennie), ale tez tak właśnie chciałam mieć coś w pogotowiu,na wszelki wypadek, zwłaszcza że wracałam do pracy jak miała 5,5 miesiąca i nie wiedziałam jak długo uda mi się ją karmić. Miała alergię właściwie tylko na mleko krowie , tak więc niestety przez jakiś czas musiałam odstawić nabiał, no i uważałam z truskawkami i innymi najbardziej uczulajacymi produktami. Na razie jakoś się to wszystko uspokoiło zjada właściwie wszystko i nie widać objawów alergii. Odpowiedz Pisklak, własnie mi lekarz zabronił dawać sojowe Maję uczulają wszystkie hydrolizaty mleka krowiego więc sama posżłam i w sklepie kupiłam bebiko sojowe modlę się aby nie uczuliło dałam do mieć mleczko tak na wszelik wypadek przecież mleko może w piersi sie skończyć a niedaj boze ja zachoruje wolę dmuchac na zimne. Odpowiedz Tak. Ma skazę białkową. Karmiłam ją długo piersią, a isomil2 miała przepisany tak na wszelki wypadek, gdyby trzeba było ją dokarmiać. Potem stowałam karmienie mieszane pierś + isomil np. do kaszy. teraz jeszcze je pije - robię jej np. kakao albo inkę albo robię jej czasem kasze, chociaż zjada już też jogurty i serki. Ale jakoś boję się eksperymentować z innym mlekiem. Jeszcze trochę poczekam. acha i rozwija się świetnie, wyniki ma dobre, więc może to sojowe nie jest aż takie złe. Mi lekarka mówiła ze sa dzieci które je piją nawet do 5 roku życia. Odpowiedz Moja Ola pije isomil2 odkąd skończyła pół roku, bo bebilon pepti jej nie podchodził. Jeszce do tej pory (a ma już 2,5 roku) robię jej na nim kaszki i jakoś nigdy nie miała problemów z zaparciami itp historii. Odpowiedz Ja jestem załamana bo maje uczula począwszy od nutramigenu zakonczywszy na bebilonie amino ma w kupce po nich sluz i krew. Mai Dr niepoleca abym stosowała sojowe ale ja już wymiękam na diecie maja też jest głodna :| więc pomyślalam o sojowym A co to jest za mleko Isomil może to bedzie dobre Odpowiedz Do prosobbe jest dopłata . A tak nie wiem poszukaj w necie składów mleka ja tak szukałam jak małej dobieraliśmy mleko. Moją od prossobe strasznie wysypało i miała takie zatwardzenie, że myślałam, że ją rozerwie :o . Potem rozmawiałam z inną pediatrą i mówiła, że sojowe bardzo często zapychają (wzdyumają i powodują zaparcia). A to pierwsze mleko modyfikowane które będzie dostawać. Moja dobrze toletuje bebilon pepti. A zapomiałam prosobbe strasznie śmierdzi i się źle rozpuszcza . Odpowiedz . 390 218 180 342 293 94 165 389

odstawiłam mleko i schudłam